Wstęp od redakcji witryny
Czy słyszeliście już o tzw. "służbach uwalniania"? Bo ja tak! Otóż jakiś czas temu w jednym ze znanych mi zborów pojawiła się książka Dereka Prince'a pt. "Demony wyganiać będą". Zrobiła ona furorę i od momentu jej przeczytania wszyscy zrozumieli, że właściwie głównymi winowajcami złej kondycji duchowej [i każdej innej] chrześcijan są... demony!
Tezy Dereka Prince'a zostały postawione głównie na bazie jego osobistych doświadczeń z demonami, co trudno podważać. Skoro Prince twierdził, że demony wychodziły z niego samego poprzez drętwiejące palce czy w inny sposób, to widocznie coś przeżył, ale weryfikacja takiego doświadczenia jest bardzo trudna. Dziwne było tylko to, że tak wielkie ilości demonów wychodziły z wierzących, odrodzonych ludzi podczas jego konferencji.
W pewnym momencie dwie osoby zajęły się "służbą uwalniania", wypędzając demony z kolejnych członków zboru. Przynajmniej jedna z tych osób [kobieta] angażowała się wcześniej w herezje Ruchu Wiary i inne "nowinki" teologiczne twierdząc na przykład, że nauczania Kennetha Hagina wpłynęły pozytywnie na jej rozwój duchowy. W pewnym momencie pastor ogłosił publicznie podczas nabożeństwa, że oto jest w kościele "służba uwalniania" i osoby z problemami mogą się zgłaszać do modlitwy.
Jeden z liderów grup domowych miał wątpliwości, czy osoby poruczone mu w sensie duszpasterskim powinny uczestniczyć w sesjach, o których pokątnie opowiadano coraz bardziej niesamowite rzeczy - wyglądało na to, że faktycznie coś musi działać, skoro reakcje osób zniewolonych były charakterystyczne dla demonicznego związania! Poprosił o możliwość przyjrzenia się takiej sesji i otrzymał odpowiedź odmowną. Służba działała jednak nadal z oficjalnym poparciem i błogosławieństwem pastora.
Po zapewnieniu ze strony usługujących, że to, co robią, jest całkowicie biblijne nasz lider sam poszedł na taką modlitwę. I rzeczywiście, właściwie modlił się sam, wyznając pewne grzechy przed Panem. Nie stało się zupełnie nic. Jakież było jego zdumienie, gdy tego samego dnia usłyszał od jednej z owych osób usługujących uwalnianiem, że "demon wszedł jej do kręgosłupa" i musi go zgromić! To się robiło coraz bardziej podejrzane... .
Kolejne osoby opowiadały, jak przepytywano je na okoliczność grzechów przodków i kazano wyznawać jeszcze raz winy, które już kiedyś zostały im odpuszczone. Niektórzy chodzili "do uwolnienia" z powodu bezsenności czy bólu głowy! Jedna z matek gromiła demony w swoim małym dziecku, które w nocy płakało. Inna przez nieuwagę podała synkowi zimne kakao, po czym wyganiała z niego prawdopodobnie "demona niestrawności". Jeszcze inna usłyszawszy od lekarza, że jej syn prawdopodobnie jest chory, wyszła na korytarz w przychodni, żeby w imieniu Jezusa złamać moc "negatywnych słów" wypowiedzianych nad dzieckiem.
Niektóre grupy domowe stały się bardzo "wojownicze" i gromiły demony przy każdej okazji. Do "uwalniaczy" ustawiały się kolejki, a wiele osób stale wracało po kolejne uwolnienie, ponieważ z przeprowadzonego przed sesją wywiadu środowiskowego wynikało, że kłębi się w nich od demonów.
Pastor ogłosił, że zbór rozpoczyna tworzenie komputerowej "mapy duchowej" miasta, która pomoże zidentyfikować najbardziej zdemonizowane miejsca i wypędzić z nich wraże hordy. Specjalne bojówki zaczęły chodzić po mieście i gromić duchy nieczyste odpowiedzialne za grzech oraz uniemożliwiające mieszkańcom przyjmowanie Ewangelii.
Niektóre siostry należące do grupy domowej prowadzonej przez wyżej wymienionego lidera postanowiły zbierać się raz w tygodniu na modlitwę. Większość z nich już wcześniej uczestniczyła w sesjach uwalniania po kilka razy. Po jakimś czasie zaczęły doświadczać dziwnych przeżyć i objawień, które powoli stawały się wyróżnikiem "duchowości". Dwie z nich [najwyraźniej mniej "duchowe", ale za to bardziej trzeźwe] opowiedziały o tym liderowi, który poprosił grupę o zakończenie działań "demonologicznych". Jedne posłuchały, inne nie. Te pierwsze wróciły do duchowego pionu. Inne wybrały własną drogę, odeszły od grupy domowej i zaczęły się angażować w ruchy wstawiennicze, jeżdżąc na konferencje organizowane przez podejrzanych apostołów i proroków. Dodajmy, że mężowie owych niewiast nigdy nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w domu.
Dzisiaj grupa "uwalniaczy" już nie istnieje - jeden z jej członków nagle opuścił kościół nie podając żadnej przyczyny. Druga osoba [ta z demonem w kręgosłupie] nadal pełni w kościele ważną funkcję i wywiera spory wpływ na młodzież oraz kierunek działania zboru. Osoby, które najbardziej zaangażowały się w "demonologię stosowaną", charakteryzują się obecnie poważnym brakiem stabilności psychicznej i emocjonalnej (co potwierdzają ich wieloletni znajomi) oraz zwiększoną podatnością na zwiedzenie. Ich rozwój duchowy jest wyznaczany przez własne doświadczenia, książki pisane przez "namaszczonych mężów Bożych" oraz konferencje organizowane przez kolejnych proroków podających się za "generatory mocy". Słowo Boże przestało weryfikować doświadczenie - teraz doświadczenie służy do weryfikacji Słowa Bożego. Nikt nie odwołał publicznie fałszywych nauk, które publicznie były głoszone. Nikt nie nazwał ich błędem. Trzoda nadal żyje w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.
Dlaczego tak się dzieje? Co tak naprawdę robią w zborach tzw. "służby uwalniania"? Jaki jest owoc takiej "walki duchowej"? Być może poniższe świadectwo pastora Boba DeWaaya rzuci więcej światła na tę sprawę. Jeśli to, co napisaliśmy powyżej, wydaje się Wam jakby skądś znajome, koniecznie przeczytajcie jego artykuł...
Krzysztof Dubis
UWAGA REDAKCJI: Niniejszy artykuł traktuje o uwalnianiu chrześcijan spod wpływu demonów. Często na tym polu dochodzi do nieporozumień, głównie związanych z nieścisłą terminologią. Słowo Boże wyraźnie mówi, że człowiek zrodzony z Ducha Świętego nie może zostać opętany [I Jana 4:4; 5:18] w sensie przejęcia nad nim całkowitej kontroli przez szatana. Natomiast czytamy ostrzeżenia o tym, by poprzez trwanie w świadomym grzechu nie dawać diabłu przystępu [Ef. 4:27]. "Przystęp" to w oryginale topos (topos) czyli "miejsce, okolica" (od tego pochodzi wyraz "topografia").
Powinniśmy chodzić w światłości, pozwalać Duchowi Świętemu, aby przepatrywał nasze serca i w razie upadku jak najszybciej wyznawać grzech, a wtedy krew Jezusa będzie nas oczyszczać od wszelkiej nieprawości [I Jana 1:5-10]. W ten sposób zatrzymujemy proces zatwardzania serca, który może się skończyć niezdolnością do pokuty i odpadnięciem od Boga [Hebr. 6:4-8] w wyniku znieważenia Ducha Świętego i zbezczeszczenie krwi przymierza, wylanej za nas przez Syna Bożego [Hebr. 10:26-31].
Apostoł Paweł pisze do Tymoteusza, by z łagodnością napominał (w oryginale: wychowywał) krnąbrnych, którzy wpadli w sidła diabła, zmuszającego ich do pełnienia swojej woli [II Tym. 2:24-26]. Mowa o wierzących, bo jako duszpasterz Tymoteusz mógł napominać [wychowywać] tylko członków Kościoła - niewierzącym miał głosić Ewangelię. Jednakże wyzwolenie się wierzącego z sideł przeciwnika nie odbywa się w wyniku egzorcyzmu, dokonywanego przez "służby uwalniania". Poniższy tekst tłumaczy szerzej całe zjawisko.
Diabelska ciuciubabka,
czyli o tym,
jak 'służby uwalniania' zniewalają wierzących
"A sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych, w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania i do poznania prawdy i że wyzwolą się z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli" [II Tym. 2:24-26]
W roku 1977 usługiwałem jako specjalista w dziedzinie uzdrowienia wewnętrznego i uwalniania. Ludzie z całej okolicy przyjeżdżali do nas, by doznać uwolnienia od natarczywych głosów, nałogów, problemów emocjonalnych wynikających ze zranień doznanych w przeszłości i wielu innych rodzajów duchowego związania. W tamtych czasach nasza służba była uważana za "wiodącą" na polu tzw. walki duchowej. To właśnie do naszej chrześcijańskiej społeczności przybywali wierzący z innych miejsc w poszukiwaniu uzdrowienia.
Mniej więcej wtedy przyjechała do nas pewna kobieta z innego stanu, by poddać się kilkudniowej sesji modlitw o uwolnienie. Wychowała się w rodzinie silnie zaangażowanej w okultyzm, a rodzice wybrali dla niej imię pochodzące od jakiejś greckiej bogini. Gdy dzwoniła do nas, żeby się umówić na modlitwę, złe duchy robiły wszystko, by nie pozwolić jej przyjechać. Manifestowały się poprzez nią wyzywając nas i wydając syczące odgłosy. Wkrótce zorientowaliśmy się, że dręczące ją demony miały potężną moc i absolutnie nie zamierzały jej opuścić. Dwóch z nas podjęło się usługiwania. Poprowadziliśmy ją w kilku modlitwach, zgromiliśmy parę demonów, nakazaliśmy im wyjść w imieniu Jezusa i kobieta odczuła ulgę.
Najbardziej dramatyczne wydarzenie nastąpiło po jednej z naszych sesji wieczornych we wtorek. Większość ludzi już wyszła, a ona została na dodatkową modlitwę. Zanim jeszcze zbliżyliśmy się do niej, została opanowana przez jakiegoś wyjątkowo gwałtownego demona. Jej zachowanie nagle się zmieniło, zaczęła mówić męskim głosem, na jej twarzy pojawił się paskudny grymas, a dłonie wyglądały jak szpony. Wydała głośny okrzyk i ruszyła w moim kierunku, najwyraźniej próbując zaatakować twarz i wydrapać mi oczy. Zrobiła kilka kroków i wtedy obydwaj zawołaliśmy: "Zatrzymaj się w imieniu Jezusa!". Gdy znalazła się jakieś pół metra od nas, nagle jakby zderzyła się z niewidzialną ścianą i upadła na ziemię skowycząc niczym zwierzę. Wtedy pomodliliśmy się nad nią, prosząc Boga o uwolnienie.
Podczas naszej usługi byliśmy świadkami wielu demonicznych manifestacji, lecz ta była najbardziej spektakularna. Gdy patrzę na ten incydent z perspektywy czasu, widzę, że najważniejszym jego elementem było coś, co wydarzyło się nazajutrz. Nasza podopieczna czuła się już znacznie lepiej i szykując się do wyjazdu poprosiła nas o rozmowę. Powiedziała mi wtedy:
-Bob, szatan bardzo się ciebie boi. Masz wielki autorytet i moc.
Moje ówczesne rozumienie całego zdarzenia i tej wypowiedzi było całkowicie inne niż dzisiaj. Różnica wynika stąd, że wtedy wyznawałem światopogląd osadzony na "walce duchowej", a teraz postrzegam rzeczywistość przez pryzmat Bożej suwerenności, który na własny użytek nazywam "opatrznościowym". Sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość, jest zdeterminowany naszym światopoglądem. W niniejszym artykule przeanalizuję rozumienie egzorcyzmu wynikające z dwóch powyższych perspektyw.
Egzorcyzm z punktu widzenia walki duchowej
Światopogląd oparty na walce duchowej zakłada, że na całej przestrzeni historii ludzkości toczy się walka dobra i zła, Boga i szatana, a jej wynik pozostaje niewiadomą. Niewiadomą w tym sensie, że Bóg nie ustalił wyniku tej walki w suwerenny sposób. [1] W tej wojnie padają ofiary, a walka o uwolnienie jednostek z duchowych więzów jest prowadzona przez ludzi wiary, którzy są odpowiednio wyćwiczeni w boju i stali się potężnymi wojownikami Boga. Zdaniem wielu osób, wyznających światopogląd walki duchowej, nawet przeznaczenie całych narodów pozostaje w rękach owych wojowników, którzy zdobywają kraje dla Królestwa Bożego. Moim szczerym pragnieniem w roku 1977 było przyłączenie się do elitarnych jednostek Boga, plądrujących królestwo szatana na polu duchowej walki.
W tym kontekście stwierdzenie uwolnionej kobiety było dla mnie potwierdzeniem sukcesu. W wieku lat 27 stałem się walecznym rycerzem, wyposażonym do walki przeciwko siłom ciemności i zdolnym zniszczyć wszystko, co tylko diabeł przedsięwziąłby przeciwko mnie. Ten incydent tak mnie "naładował", że następne kilka lat spędziłem na uwalnianiu całych tuzinów nieszczęsnych ofiar demonicznego związania. Dniem i nocą wypędzałem demony, stawiałem czoła mocom ciemności i pomagałem ludziom wyrwać się ze szponów diabła. Tamta kobieta wróciła do domu i nigdy więcej się z nami nie kontaktowała. Inni, którzy mieszkali bliżej, przyjeżdżali do nas na kolejne sesje modlitewne, czasami nawet przez okres kilku lat.
Zdaniem wielu egzorcystów wyznających światopogląd walki duchowej, demony wchodzą w posiadanie swoich ofiar dlatego, że odkryły, iż mają do tego "prawo". Na przykład, osoba pozostająca pod mocą nieznanego sobie przekleństwa daje demonowi prawo do jej [jego] dręczenia. Słynny egzorcysta Bob Larson wyjaśnia ten mechanizm następująco: "Klątwy stanowią legalne umowy, zawierane w świecie duchowym. Tak jak kontrakty sporządzane przez ludzi, wypowiadane w określonym języku i podpisywane przez strony, klątwy diabelskie często posiadają szczegółowe paragrafy wymagające dokładnego wypełnienia." [2] Uwolnienie od mocy przekleństwa jest uwarunkowane wykryciem przez usługujących odpowiednich sformułowań oraz rodzaju klątwy, a następnie sformułowaniem właściwych słów w celu jej złamania. [3] Kiedy sam działałem w służbie uwalniania i wyznawałem ten światopogląd, uważałem że moim zadaniem jest wykrycie faktów, które dały demonom prawo do wejścia w ciało danej osoby, a następnie zamknąć tę duchową furtkę. Nauczałem, że skoro demony pozostają w wierzącym, to widocznie otrzymały do tego legalne "prawo" i będą pozostawać tam tak długo, aż zostaną prawnie wyeksmitowane.
Egzorcyści "wojujący" postrzegają duchowy kosmos jako pole walki na wszystkich poziomach. Na poziomie niebios walczą zastępy "proroczych wstawienników", których zadaniem jest identyfikacja, zgromienie i strącenie władców ciemności, panujących nad miastami i narodami. [4] Specjalne oddziały mają przejmować duchową kontrolę nad miastami w wyniku przeprowadzania "marszów modlitewnych" wokół szczególnie zdemonizowanych obszarów. Osoby usługujące uwolnieniem są niczym piechota, walcząca z wrogiem wręcz na duchowym froncie. Ludzie ci zwalczają wraże siły, które opanowały poszczególne dusze. W 1977 roku należałem do piechoty i właśnie otrzymałem potwierdzenie z ust osoby należącej do obozu przeciwnika, że jestem wojownikiem, którego lęka się sam szatan. Podniosłem żagle i byłem gotów spędzić całą resztę życia w służbie uwalniania duchowych jeńców. Egzorcyzm był moim osobistym polem walki, na którym zdecydowałem się wytrwać do końca.
Chcąc rozwijać się w służbie, czytałem książki napisane przez bardziej doświadczonych wojowników. W ten sposób wzrastało moje zrozumienie mechanizmu działania demonów. Jednakże wiele osób, którym usługiwałem, nadal borykało się z tymi samymi problemami pomimo wielu sesji modlitewnych. Ten fakt wymagał ode mnie stałego rozwoju i wymyślania kolejnych, coraz skuteczniejszych strategii. W końcu bitwy nie wygrywa się bez wysiłku, a podczas wojny zawsze zdarzają się porażki! Niektóre elementy mojego nauczania były bardzo biblijne: upamiętanie, przebaczenie, studiowanie Słowa czy powrót do prawidłowych relacji w Ciele Chrystusowym. Moje doradztwo polegało również na pomocy w podejmowaniu właściwych decyzji życiowych.
W tamtym okresie często odwiedzałem zamknięte oddziały psychiatryczne i usługiwałem wielu pacjentom. Pewnego razu, gdy pojechałem do największego szpitala w okolicy, okazało się, że i tam mam już znajomych.
Tajemne prawa duchowe
Pamiętam, że zauważałem powtarzalność pewnych problemów u określonych osób. Próbując dostosować środki działania do okoliczności, przeczytałem książkę pewnego słynnego chrześcijanina, który utrzymywał, jakoby otrzymał od Boga osobiste objawienie związane z istnieniem pewnych praw rządzących światem duchowym. Jedno z nich było związane z "pasywnością". Otóż według niego, demony mogą wejść i przejąć władanie nad daną osobą wtedy, gdy jej wola jest "pasywna". [5] Przez długi czas stosowałem tę "prawdę" w mojej usłudze uważając, że owa pasywność woli była głównym powodem powracania niektórych osób do stanu demonicznego zniewolenia. Wypracowałem nawet pewne techniki służące wzmocnieniu woli, co miało zagwarantować brak dostępu do ofiary, gdyby demony chciały wrócić. Dzisiaj uważam, że to, co wtedy robiłem, było błędem.
Ten rodzaj nauczania nadal jest powszechny. Bob Larson pisze: "Jeśli rdzeń tożsamości danej osoby jest silny, wydaje się, że demonom trudniej jest wejść, bez względu na postępowanie tej osoby". [6] W tym schemacie ludzka wola okazuje się grać podstawową rolę: "Zawsze namawiam osoby związane przez demony, by odwoływały się do tej cząstki ich woli, która nie została zdominowana przez diabła." [7]
Problem, jaki zauważyłem w tym podejściu, był następujący: osoby "pasywne" wydawały się być takimi z natury i żaden proces nie potrafił tego zmienić. Nadal były atakowane przez demony i narzekały na niemożność przezwyciężenia "pasywności". Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że mówiąc ludziom o konieczności wzmocnienia ich woli, dolewałem jedynie oliwy do ognia. Światopogląd walki duchowej zaprowadził mnie na bezdroża błędu tak daleko, że przestałem dostrzegać znaczenie najprostszych wersetów, na przykład: "Przeklęty mąż, który na człowieku polega (...), błogosławiony mąż, który polega na Panu" [Jer. 17:5,7]. Wedle teorii, którą sam głosiłem, "duchowe prawo" wszechświata mówi, że ludzie o pasywnej woli mogą zostać zdemonizowani, nawet jeśli są chrześcijanami. Aby uchronić się przed atakami demonów, należy po prostu mieć silną wolę. Nie można ufać Bogu, że On daje wolność, jeżeli nie posiada się wystarczająco silnej woli - gdy jej nie mamy, wtedy Jego ręce pozostają związane prawem, które On sam ustanowił. [8] Bob Larson pisze: "Wola ofiary jest duchowym polem walki, na którym odbywa się egzorcyzm. Najmniejsze zawahanie może oznaczać porażkę." [9] Gdzie zatem leży nasza nadzieja - we własnej woli? Larson mówi o jednej ze swych klientek: "Jej początkowa niechęć do uznania tego, co się stało, dała demonom legalną podstawę do pozostania w jej ciele." [10]
Najwyraźniej potrzebujemy jakiegoś duchowego "prawnika", potrafiącego odczytywać duchowe kontrakty, na podstawie których działają demony, oraz paragrafy, jakie należy przeciwko nim wykorzystać. Ludzkość pozostaje jednak na straconej pozycji w tej walce, ponieważ złe duchy działają w duchowej rzeczywistości od tysięcy lat i doskonale znają wszystkie "reguły gry". Egzorcysta musi przesłuchać demony, żeby wydobyć od nich informacje niezbędne do pokonania przeciwnika na podstawie jego własnych reguł walki. Bob Larson zmusza demony, by powiedziały mu prawdę pod groźbą ukarania przez aniołów i posłania do otchłani (nigdy nie wpadłem na tę strategię, gdy sam usługiwałem uwalnianiem). Gdy już zaczną "sypać", każe im ujawnić wszystko, co jest potrzebne do uwolnienia danej osoby. Innym usługującym Larson udziela następującej rady: "Należy wyznaczyć kogoś do spisywania informacji podawanych przez przesłuchiwane demony. Kiedy wewnętrzna struktura systemu demonicznego ofiary zostanie już ujawniona, sporządźcie listę demonów według ich ważności, cytujcie kolejno prawa, na podstawie których weszły i zanotujcie podstawę prawną umożliwiającą im pozostawanie w ofierze." [11] Skąd wiadomo, że wszystkie te informacje będą wiarygodne? - "Demony zostaną zmuszone do mówienia prawdy, ponieważ muszą się poddać imieniu Jezusa i Jego autorytetowi." [12]
Kiedy jeszcze wyznawałem światopogląd walki duchowej i na jego podstawie dokonywałem egzorcyzmów, uważałem swoje dokonania za wiarygodne, ponieważ demony manifestowały swoją obecność w bardzo konkretny sposób, a ludzie byli uwalniani w imieniu Jezusa. Wielu z nich czuło się dużo lepiej po zakończeniu naszych sesji. Przyjeżdżali w pożałowania godnym stanie, a opuszczali nas w poczuciu wolności i miłości Bożej. Dlatego wierzyłem, że im pomogliśmy. Nie podaję w wątpliwość szczerości Boba Larsona i innych, ani prawdziwości opowiadanych przez nich historii. Zadaję natomiast pytanie, czy światopogląd leżący u podstaw ich służby jest oparty na Słowie Bożym. Czy to prawda, że istnieje niewidzialny kodeks prawny rządzący demonami i wszystkimi innymi poziomami szatańskiej hierarchii, który musimy poznać, aby wykorzystać jego paragrafy do pokonania sił ciemności? Czy to prawda, że potrzebujemy wyćwiczonych egzorcystów, posiadających określoną wiedzę pozwalającą na uwalnianie więźniów? Dalej w niniejszym artykule opowiem Wam, jak moja służba zmieniła się na lepsze, gdy zakwestionowałem podstawy wcześniejszej mojej posługi w tej materii.
Wiedza tajemna a uwolnienie
Zwolennicy teorii walki duchowej twierdzą, że wiedza na temat szatana, jego wysłanników i całej hierarchii świata ciemności jest niezbędna do zwycięstwa. Odnosi się to do wojny na wszystkich poziomach - od zwalczania zwierzchności nad narodami do wypędzania demonów z poszczególnych osób. Podam przykład: Gdy należałem jeszcze do tego ruchu, poszukiwaliśmy pomieszczenia na przedmieściach naszej miejscowości Twin City. Ponieważ zaistniały pewne problemy z nabyciem wybranej nieruchomości, postanowiliśmy zorganizować całonocną modlitwę wstawienniczą. Około północy ktoś otrzymał objawienie, że nad naszym miastem sprawuje władzę duch terytorialny o imieniu Manitou i to on powstrzymuje naszą transakcję. Wymieniona zwierzchność otrzymała władzę jeszcze w czasach, gdy na tym terenie mieszkali Indianie i oddawali cześć swoim bogom. Nasi liderzy stwierdzili, że powinniśmy związać ducha Manitou, obalić jego władzę i ogłosić miasto własnością Boga. Szczęśliwe zawarcie transakcji było dla nas "dowodem" skuteczności modlitwy wstawienniczej i wzmocniło nasze przekonanie, że potrzebujemy szczególnych objawień osobistych, by gromić duchowe zwierzchności rządzące miastami.
Dla osób wyznających światopogląd walki duchowej takie praktyki są jak najbardziej słuszne, sensowne i wskazane. Wszystko, co tacy ludzie chcą osiągnąć, jest powiązane w jedną wielką interakcję klątw, demonów, zwierzchności i praw rządzących światem duchowym. Ich zdaniem, żadna sfera życia nie jest wolna od tego rodzaju zależności. Egzorcyzm indywidualny jest przejawem działania tej teorii na poziomie najniższym, podczas gdy duchowa walka o miasta, regiony i narody toczy się na poziomie najwyższym [strategicznym]. Jeśli chcemy zwyciężyć na którymkolwiek z tych poziomów, niezbędne jest posiadanie pewnej wiedzy. Zwykle polega ona na znajomości imion demonów lub zwierzchności, rodzaju wypowiedzianej klątwy, czy też struktury duchowej hierarchii w królestwie szatana. Bob Larson opowiada o pewnym egzorcyzmie przeprowadzanym w sytuacji, gdy jeden z demonów "wyjechał" z jakąś odległą misją i był nieobecny w czasie wdrażania procedury uwalniania. [13] Larson nauczył się "wykluczania" takich demonów: "Gdybym zakończył całą procedurę przedwcześnie, nawet nie wiedziałbym o istnieniu tego demona, a on powróciłby później do swojej własności." [14]
Można by zapytać, jaką rolę w światopoglądzie walki duchowej gra Bóg? Odpowiedź jest następująca: On posyła nas do boju i daje do rąk niezbędne narzędzia - na przykład egzorcysta otrzymuje od Niego wiedzę i moc do prowadzenia walki. Jednakże, wybór narzędzi i sposób ich użycia zależą wyłącznie od samego egzorcysty. Jeśli prawidłowo wykorzysta swój ekwipunek, wtedy demony zostaną wypędzone. Jeśli nie, pozostaną w ofierze. Na przykład, Larson pisze, jak tłumaczył pewnemu pastorowi, dlaczego po jego usłudze demony powracają: "Prawdopodobnie nie wykryłeś demona-strażnika. Nie ważne, ile demonów wypędziłeś - one nie musiały iść do otchłani, ponieważ demon-strażnik pozostał i trzymał otwarte drzwi, żeby mogły powrócić." [15] Klasyfikacja i umiejscowienie duchów są uzależnione od wiedzy i zdolności egzorcysty. Larson twierdzi, że posiada prawo posyłania demonów do otchłani, jeśli tylko cała procedura zostanie przeprowadzona prawidłowo.
Musimy pamiętać, że informacje niezbędne do skutecznej walki duchowej na podstawie omawianego światopoglądu nie zostały objawione. Mam na myśli fakt, że nie można ich znaleźć ani w szczególnym Bożym objawieniu (czyli w Biblii), ani w objawieniu ogólnym (czyli w stworzeniu, sumieniu czy racjonalnym rozumowaniu). Tutaj wymagana jest wiedza tajemna. Bóg nie objawił imion demonów rządzących narodami, miastami, okolicą czy zdemonizowanymi osobami. Jedynym źródłem takich informacji jest inny rodzaj objawień - albo osobistych [wychodzących poza ramy biblijnego nauczania], albo pochodzących od samych demonów. Zwolennicy walki duchowej utrzymują, że ich rolą jest pozyskiwanie ich i zastosowanie w duchowym boju. Ponieważ jednak jest to wiedza "tajemna", wchodzimy w obszar okultyzmu. Pomoc cierpiącym ofiarom złych duchów jest znakomitym usprawiedliwieniem zdobywania wiedzy z zabronionych źródeł. [Od redakcji: Chodzi o osobiste objawienia uzyskane na podstawie niebiblijnych motywacji, błędnie utożsamiane ze "słowem wiedzy" od Ducha Świętego (I Kor. 14:8)]
"Szwadron speców"
W naszym mieście działa firma pod nazwą "Szwadron speców", pełniąca rolę pogotowia komputerowego. Wezwani telefonicznie specjaliści przyjeżdżają do domu lub firmy i na miejscu rozwiązują problemy ze sprzętem czy oprogramowaniem. Są bardzo dobrzy w swoim fachu, ponieważ znają się na budowie i działaniu komputerów, a także jako programiści mają wgląd w strukturę systemu czy danego programu. Po prostu, posiadają wiedzę techniczną. Jak to możliwe? Ponieważ to ludzie wymyślili i zaprojektowali komputery. Dlatego dostępne są szczegółowe opisy danego urządzenia, a jeśli ich nie ma, to eksperci są w stanie je odtworzyć. Tak czy owak, posiadanie kompletnej wiedzy o komputerach jest możliwe dlatego, że są one dziełem ludzkim.
Problem ze światopoglądem walki duchowej polega na tym, że jego zwolennicy wytworzyli w sobie i innych potrzebę czegoś w rodzaju "Szwadronu speców" naprawiających ludzkie dusze. Skoro tak, to konieczna jest nie tylko szczegółowa wiedza dotycząca demonów i klątw atakujących poszczególne ofiary, lecz należy wniknąć w tajniki ludzkiej duszy. Złożone zależności pomiędzy wszystkimi czynnikami duchowymi wpływającymi na naturę i skłonności duszy ludzkiej muszą zostać rozpoznane i zdiagnozowane przez wykwalifikowanego duchowego "speca" (nazywa się ich "doradcami duchowymi"), który pomoże naprawić uszkodzenia. Komputery są skomplikowane, lecz mimo to nieskończenie prostsze w budowie i działaniu niż dusza człowieka i jej współzależności ze światem duchowym.
Weźmy na przykład opis pewnego egzorcyzmu, dokonanego przez Boba Larsona wobec osoby posiadającej rozszczepioną osobowość (właściwie - wiele osobowości) oraz związanej demonicznie. Osoba ta, cierpiąca na "zespół rozszczepionej osobowości", posiadała "demona-strażnika", który zabezpieczał powrót wypędzonym duchom. [16] Larson opisuje kilka takich przypadków i opowiada, jak nauczył się rozmawiać z każdą poszczególną osobowością. [17] Miał do czynienia z osobą posiadającą dwie odrębne osobowości, z których jedna nazywała się "Ułatwiacz", a druga "Regulator". Według teorii Larsona, demony obecne w tej osobie również miały po kilka osobowości. [18]. Larson wyjaśnia:
W przypadku zwielokrotnionych osobowości, każda posiada dobre i złe "ja". Dobre "ja" należy do tej części osobowości, która uznała Chrystusa za Zbawiciela. Złe "ja" z jakichś powodów odmawia takiego duchowego poddania. [19]
Ta skomplikowana sytuacja stawia przed "duchowym specem" konkretne zadania: "Naszym zadaniem jest przejście przez ten labirynt osobowości i nakłonienie do współpracy każde dobre "ja". Następnie możemy przystąpić do zdobywania jednego złego "ja" po drugim dla Jezusa". [20] Larson idzie dalej, pomagając rozszczepionej osobowości swego klienta w zidentyfikowaniu każdego "złego ja" i dokonując karkołomnej sztuki rozdzielenia poszczególnych demonów i osobowości. Udaje mu się nawet doprowadzić "Ułatwiacza" do Jezusa. [21] Po drodze ujawnia ukryte wspomnienia, prawa dające grunt pod działalność demonów oraz ich imiona. [22] Oto modlitwa, która została przezeń zastosowana w celu wyzwolenia nieszczęsnej ofiary: "Nakazuję aniołom Bożym odszukać i dręczyć ducha bólu. Związuję ducha bólu wraz z "Regulatorem" i nakazuję im doświadczać całego cierpienia, jakim obydwaj dręczyli Randalla. Zwiększam tę torturę siedmiokrotnie." [23]
Stopień skomplikowania tego procesu przyprawia o ból głowy. W jaki sposób możemy się upewnić, że mówimy do demonów, poszczególnych jaźni czy prawdziwej osobowości uwalnianego człowieka? Skąd wiadomo, że dana osoba może być zbawiona, podczas gdy niektóre z jej wielu osobowości nadal muszą przyjąć Jezusa jako Zbawiciela? Czy rzeczywiście posiadamy prawo do nakazywania aniołom, by dręczyły demony dotąd, aż te zdecydują się opuścić ciało ofiary? Moim zdaniem problem polega na tym, że wszystkie zawiłości procedur opisywanych przez Larsona dowodzą niedoceniania stopnia złożoności ludzkiego wnętrza. Powodem, dla którego nie istnieje żaden "Szwadron speców", który mógłby skutecznie naprawiać dusze, jest bezmierna różnica pomiędzy komputerem i człowiekiem. Komputery zostały stworzone przez ludzi, a dusze - przez Boga. Jedynie On zna serce człowieka. Jedynie On posiada szczegółową wiedzę o duchowym świecie i jego wpływach na ludzkie wnętrze.
Biblia mówi nam, dlaczego żaden ludzki "inżynier dusz" nie jest w stanie rozwiązać problemów leżących głęboko w sercu:
"Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać? Ja, Pan, zgłębiam serce, wystawiam na próbę nerki [przenośnie: wnętrze człowieka, sumienie - red.]" [Jer. 17:9-10]
Fakt, że jedynie Bóg zna ludzkie serca, jest potwierdzany w Biblii wielokrotnie. [24] Wyznawcy światopoglądu walki duchowej dostrzegają naglącą potrzebę wykształcenia kadry inżynierów dusz, zdolnych do uwalniania ludzi ze skomplikowanych duchowo-duszewnych więzów ciemności. Inżynierowie ci, jakkolwiek byśmy ich nie nazwali, muszą polegać na technikach i wiedzy, które nie zostały objawione w Słowie Bożym. Co więcej, muszą zdobywać niezbędne informacje o ludzkich duszach, tajemnych klątwach, ukrytych czy zapomnianych wspomnieniach, demonach, imionach tychże, powiązaniach pomiędzy demonami, wzajemnych relacjach poszczególnych osobowości, a także ich związkach ze złymi duchami. W dodatku, wszystko to jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. "Szwadron speców" nie posiada "opisu technicznego" konkretnych dusz, nie jest w stanie odtworzyć procesu ich stwarzania, ani nie ma obiektywnych narzędzi do badania zależności między duszą a zamieszkiwaną przez nią światem duchowym.
To jeszcze nie wszystko. Duchowe byty przesłuchiwane przez owych "inżynierów" w celu zdobycia niezbędnych informacji, mają przynajmniej jedną wspólną cechę ze swoim przywódcą - są kłamcami. Ten prosty fakt nie zniechęca jednak kapłanów walki duchowej do przeprowadzania z nimi "wywiadów środowiskowych". Na przykład, Bob Larson przytacza następującą historię:
"Krok po kroku zapędzałem wroga do narożnika, aż wreszcie nie mógł się dłużej opierać. Zanim jego ostateczna klęska została przypieczętowana, demon spojrzał na mnie badawczo.
- Kto nauczył cię reguł? - zapytał.
- Co przez to rozumiesz? - odparłem.
- Mówię o duchowych regułach rządzących naszym zachowaniem. Ktoś z naszych musiał cię tego nauczyć. Nigdy jeszcze nie spotkałem kogoś, kto znałby reguły tak dobrze, jak ty." [25]
Wydaje mi się, że jeśli światopogląd walki duchowej jest słuszny, a twierdzenia jego wyznawców prawdziwe, to wszyscy mamy poważny problem, z którego nie widać wyjścia. Wygląda bowiem na to, że należy przeprowadzać rozmowy z demonami przez całe lata, żeby poznać "reguły" rządzące ich zachowaniem, gdyż nie są one dostępne ani w Biblii, ani za pomocą żadnych innych zwyczajnych środków.
Jeśli o mnie chodzi, to straciłem ogromną ilość energii uganiając się za kolejnymi szczegółami światopoglądu walki duchowej, żeby na jego podstawie skutecznie walczyć z demonami. Wreszcie odkryłem, że tym, czego rzeczywiście potrzebowałem, było nawrócenie się na całkowicie odmienne postrzeganie świata, który Bóg stworzył i którym włada. Nawrócenie to zmieniło mnie z inżyniera dusz w zwiastuna Ewangelii. Pozostała część artykułu opisuje, w jaki sposób owo nawrócenie nastąpiło.
Nawrócenie na światopogląd opatrznościowy
Dwa lata po tym, jak dowiedziałem się, że szatan się mnie boi, wciąż poświęcałem całe dnie i noce pomagając ludziom związanym przez demony. Nieszczęsne ofiary dzwoniły do mnie o każdej porze, a brzemię służby rosło coraz bardziej. Niektórzy ludzie potrzebowali nieustannej pomocy. Jeden przypadek ciężkiego związania potrafił wyssać z usługującego całą energię fizyczną i duchową. Ja zajmowałem się 15 takimi przypadkami na tydzień.
Mniej więcej wtedy jedna z osób, którym pomagałem, wydawała się bezpowrotnie zbliżać do przepaści. Była to wierząca kobieta, która późnymi wieczorami wychodziła z domu, opuszczając męża i dzieci, aby spotykać się w barach z mężczyznami. Przeszła już przez wszystkie procedury uwalniania, jakie mogliśmy jej zaoferować. Jej mąż dzwonił do mnie zdesperowany błagając o pomoc, bo cała sytuacja doprowadzała do wyniszczenia i jego, i dzieci. Pewnego razu ona sama zadzwoniła do mnie o trzeciej nad ranem, obwiniając za wszystkie swoje problemy, gdyż jej zdaniem byłem po prostu złym doradcą. Poczułem, że dłużej tego nie zniosę. Zawołałem do Boga i pomodliłem się mniej więcej tak: "Drogi Panie, ja naprawdę chcę pomóc tej kobiecie i innym. Modliłem się za nią, usługiwałem jej, pomagałem jej i całej rodzinie w praktycznych sprawach, wypędzałem demony i zrobiłem już wszystko, co mogłem. Nie zniosę tego dłużej. Jeśli nie otrzymam od Ciebie jakiejś odpowiedzi i pomocy, odejdę z tej służby."
Odpowiedź na tę modlitwę przyszła w postaci fragmentu Pisma, zmieniając całkowicie moje podejście do życia i służby. Wtedy jeszcze sobie tego nie uświadamiałem, ale dokonało się we mnie nawrócenie ze światopoglądu walki duchowej na inny, który nazwałem opatrznościowym. [26] Fragment, który został mi przypomniany przez Boga, brzmi następująco:
"A sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych, w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania i do poznania prawdy i że wyzwolą się z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli." [II Tym. 2:24-26]
Pierwszą rzeczą, która uderzyła mnie w tym fragmencie, był opis związania, w jakim tkwią ofiary: "sidła diabła, który zmusza ich do pełnienia swojej woli". Doszedłem do wniosku, że nie można się znaleźć w gorszym położeniu niż powyżej opisane. Zdecydowanie pasowało ono do kobiety, której sytuacja doprowadziła mnie do zakwestionowania wszystkiego, co robiłem wcześniej.
Drugą sprawą, jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu tego tekstu, było jego zastosowanie do mojego własnego położenia. Apostoł Paweł tłumaczy w nim Tymoteuszowi, jak postępować wobec tych członków Kościoła, którzy sami mieli poważne problemy i stwarzali problemy duszpasterskie. Ja sam zmagałem się dokładnie z tym samym! Później, gdy byłem już w stanie spojrzeć na Pismo bardziej obiektywnie, w sposób wolny od paradygmatu walki duchowej, zdałem sobie sprawę, że jest to kluczowy fragment Nowego Testamentu traktujący o postępowaniu wobec tych członków Kościoła, którzy znaleźli się w diabelskim potrzasku. Większość fragmentów, które wcześniej traktowałem jako biblijne podstawy mojej służby uwalniania pochodziła albo z Ewangelii opisujących wydarzenia sprzed powstania Kościoła, co było rezultatem dzieła Chrystusa na Golgocie i wylania Ducha Świętego w Dniu Pięćdziesiątnicy, albo z Dziejów Apostolskich opisujących konfrontacje apostołów z niezbawionymi ludźmi związanymi przez demony. Nigdzie w Nowym Testamencie nie znajdujemy egzorcyzmu jako formy terapii dla chrześcijan, czyli osób narodzonych z Ducha Świętego.
Trzecią rzeczą, o jakiej dowiedziałem się z tego fragmentu, jest sposób wydostania się z "sideł diabła". Właśnie ten element Pawłowego nauczania spowodował moje odejście od światopoglądu walki duchowej na rzecz światopoglądu opatrznościowego. Ludzie związani przez szatana mogą zostać wyzwoleni jedynie wtedy, gdy Bóg przywiedzie ich do upamiętania! Gdy przeczytałem o tym po raz pierwszy, doznałem szoku. Czytamy wyraźnie: "w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania". Zgodnie z wyznawanym przeze mnie wcześniej poglądem, jeśli uwolnienie nie następowało, to: a) ja jestem złym doradcą lub powinienem zastosować bardziej skuteczne techniki uwalniania lub b) osoba uwalniania nie współpracuje ze mną prawidłowo i w ten sposób sama wpuszcza z powrotem demona wraz z siedmioma innymi. Za każdym razem, w przypadku niepowodzenia kręciliśmy się w kółko próbując wyjaśnić, który z wyżej wymienionych powodów zablokował uwolnienie. Ostatecznie zrozumiałem, że jeśli Bóg przywiedzie ich do upamiętania [od redakcji: w oryginale czytamy: "może da im Bóg upamiętanie ku poznaniu prawdy, i otrzeźwieją z tej pułapki diabła, wzięci przez niego żywcem do niewoli"], to wyzwolą się z sideł diabła, a jeśli ich nie przywiedzie do upamiętania, to się nie wyzwolą. To był klucz! Dlaczego w jednych przypadkach Bóg skutecznie przywodzi takich ludzi do upamiętania, a w innych nie, pozostaje dla nas tajemnicą [V Mojż. 29:28].
Mimo, iż nie wiedziałem, kiedy Bóg skutecznie przywiedzie do upamiętania zniewoloną osobę, to jednak miałem świadomość, że może to zrobić w każdym przypadku. To z kolei wiązało się z czwartą rzeczą, jakiej nauczyłem się z tego wersetu. Paweł pisze: "A sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych". Wcześniej zazwyczaj byłem na nogach jeszcze o drugiej nad ranem, trzymając wraz z trzema innymi starszymi wijącego się, krzyczącego chrześcijanina (chrześcijankę) i powtarzając raz za razem: "Duchu nieczysty, wyjdź z niego (z niej) imieniu Jezusa!". Później pomyślałem: "To nie przypomina napominania z łagodnością". Skoro uświadomiłem sobie, że środkiem stosowanym przez Boga do wyzwalania ludzi wierzących z sideł diabła jest po prostu Ewangelia i wszystkie jej implikacje, mogłem cierpliwie nauczać prawdy ufając, że Pan skutecznie z nią dotrze do swoich dzieci, doprowadzając do zmiany w ich życiu [od redakcji: Jakub pisze: "Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was" (4:7) - dokładnie w tej kolejności!]. Bóg może wyzwolić najbardziej zdemonizowanego [niewierzącego] grzesznika ze szponów szatana poprzez moc Ewangelii (zob. Kol. 1:13 i Ef. 2:1-5). Wcześniej popełniałem błąd zakładając, że skoro w większości przypadków osoby, którym usługiwałem, mówiły, że mimo swego narodzenia z Ducha Świętego wpadły w diabelską pułapkę i nie mogą się z niej wydostać, oznacza to, że moc Ewangelii nie jest w stanie ich uwolnić, dopóki nie zostaną wdrożone specjalne techniki i procedury uwalniania. Teraz wreszcie uwierzyłem w moc Ewangelii.
Jedną ze wspaniałych cech Dobrej Nowiny jest to, że można ją głosić w godzinach innych niż trzecia nad ranem, gdy wszyscy padają już ze zmęczenia! Od tej pory już nigdy nie rzucałem się do wypędzania demonów z kogoś, kto po prostu miał skok ciśnienia spowodowany zmianą pogody. Kobietę, która uciekała z domu, zacząłem łagodnie napominać, tłumacząc że powinna się upamiętać, zaufać Bogu i wzmocniona Jego łaską okazać Mu posłuszeństwo. Porzucanie rodziny i upijanie się jest po prostu grzechem. W końcu wybrała swoją drogę - rozwiodła się z mężem i spędziła następne dwadzieścia lat staczając się coraz niżej. Tym razem wiedziałem jednak, że to nie jest moja wina. Ta kobieta miała wybór: albo odpowiedzieć na Bożą łaskę [od redakcji: Boska moc Chrystusa obdarowała wierzących wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności - patrz II Piotra 1:2-4], albo nadal żyć w więzach. Nie istnieje żaden "plan B", który mógłby naprawić ludzką duszę. Ona nadal ma szansę upamiętania i wyzwolenia się z sideł diabła, lecz może to uczynić dzięki Bożej łasce i mocy Ewangelii, a nie w wyniku działań duchowego "Szwadronu speców".
W jaki sposób oceniamy nasze doświadczenia?
Teraz wierzę, że suwerenny Bóg posiada całkowitą kontrolę nad cały stworzonym przez siebie wszechświatem, ze złymi mocami duchowymi włącznie. Szatan może zrobić tylko to, na co Bóg mu pozwoli [patrz: Job 1:6-2:8 - red.]. Z tej perspektywy problemy wolności i związań, błogosławieństwa i przekleństwa są jasne i proste. Wszystko sprowadza się do posiadania lub braku posiadania bliskiej, osobistej więzi z Bogiem. Biblia mówi: "Błogosławiony mąż, który polega na Panu (...) przeklęty mąż, który na człowieku polega" [Jer. 17:5-7]. Teraz wierzę, że wzywanie duchowych inżynierów majstrujących przy duszy i duchu człowieka jest de facto przejawem "polegania na człowieku", bez względu na to, jak bardzo chrześcijański żargon stosuje się podczas tych procedur.
Uważam, że to, co się działo podczas mojej usługi uwalniania, było jak najbardziej rzeczywiste. Z pewnością mieliśmy do czynienia z przejawami demonicznej aktywności. Jednakże w przypadku kobiety, która pod wpływem demonów chciała wydrapać mi oczy, musiałem dokonać reinterpretacji tych wydarzeń. Jako zwolennik światopoglądu walki duchowej, byłem pod wielkim wrażeniem faktu, że oto posiadam wielki autorytet duchowy, a szatan się mnie boi. Uważałem wtedy, że cały incydent był dowodem na to, jak bardzo ci nieszczęśnicy potrzebują mnie wraz z moim doświadczeniem w służbie wypędzania demonów. To przekonanie doprowadziło mnie do wieloletniej walki z mocami ciemności, toczonej dniem i nocą o wolność cierpiących chrześcijan.
Teraz postrzegam to samo wydarzenie w zupełnie innym świetle. Uważam, że szatan urządził dla mnie specjalne przedstawienie po to, by przekonać mnie i innych, byśmy zaufali człowiekowi zamiast Bogu i Jego Ewangelii. Trudno mi to było wtedy dostrzec, lecz diabeł miał powód, żeby mnie przekonać o tym, jak bardzo JA jestem dla niego "groźny". W ten sposób moja ufność w moc Chrystusa i Ewangelii subtelnie zmieniła kierunek i zacząłem myśleć, że to właśnie służby uwalniania takie jak my [a nie sam Pan] wyrywają ludzi ze szponów diabła.
Gangsterzy i ich koledzy
Cały proces związywania chrześcijan przez demony i uwalniania ich przez odpowiednie służby przypomina nieco okrutną grę gangsterską w świecie duchowym. Otóż w świecie fizycznym zdarza się, że gang grasujący w mieście dzieli się na dwie grupy, z których jedna grozi właścicielom restauracji i sklepów zdemolowaniem lokalu, a druga pobiera od tychże właścicieli haracz za rzekomą ochronę. Szatan zrobi wszystko, by złapać ludzi w swoje sidła poprzez okultyzm i inne środki. Następnie mami osoby wyznające światopogląd walki duchowej, próbując je przekonać, że ich niebiblijne nauki i praktyki stanowią klucz do wolności. Jeden i drugi element gry służą jego celom. Wystarczy tylko zaprezentować przekonujące przedstawienie, żeby wszystko wyglądało wiarygodnie.
Przedstawienie wygląda następująco: Jeden z demonów wyjawia chrześcijańskiemu doradcy "tajemnice" dotyczące mechanizmów dręczenia ofiary, a następnie wychodzi na rozkaz "uwalniacza". Demony reagują na groźby ich dręczenia w otchłani przez zawezwanych do tego celu aniołów z prostego powodu - chcą przekonać egzorcystów, że to oni, a nie Bóg posiadają moc sądzenia złych mocy przed czasem. [27] Jest to swego rodzaju promocja, za którą kryje się kłamliwa sugestia, że możemy być jak Bóg. Łatwo uwierzyć, że posiadamy autorytet i moc przynależną jedynie Jemu. [od redakcji: Wszelka władza i moc na niebie i na ziemi została dana JEZUSOWI (patrz Mat. 28:18), a nie nam. Wypędzanie demonów W IMIENIU JEZUSA (patrz Mar. 16:17) oznacza, że wypełniamy Jego wolę w danym momencie. Sługa musi słuchać swego Pana w każdej sytuacji (patrz Dz.Ap. 16:6-10)].
Na przykład, gdy dowiedziałem się, jak bardzo szatan się mnie boi, uwierzyłem w to i nawet nie przypuszczałem, że właśnie zbaczam z prostej drogi, tracąc w istocie ufność w prawdę Ewangelii. Tymczasem powinniśmy sprawować nasze zbawienie z bojaźnią Bożą i drżeniem, zachowując słowa żywota na dzień Chrystusowy [Flp. 2:12-16 - red.], a nie zastanawiać się nad tym, czy szatan jest przekonany o naszej wielkiej mocy i autorytecie. Gdy wyżej wymieniona kobieta rzuciła się na mnie, zarówno jej atak, jak i następujące po nim "uwolnienie" były wyreżyserowane przez szatana na zasadzie, którą opisałem. Rezultat był taki, że nabrałem wielkiego przekonania o MOJEJ duchowej mocy i odwróciłem się od prawdy Ewangelii.
Światopogląd walki duchowej drastycznie okrada nas z nadziei, którą powinniśmy pokładać w Ewangelii. Dowiadujemy się oto, że całkowita ufność Bogu poprzez dzieło Chrystusa dokonane na krzyżu nie ma mocy uwolnienia wierzących z sideł diabła i przekształcania nas na obraz Chrystusa. Wszystko, co próbujemy uczynić, może zostać udaremnione przez brak specjalistycznej wiedzy i technik niezbędnych do walki. Najwyraźniej sama Ewangelia nie zadziała, dopóki, nie skonsultujemy się z duchowym "Szwadronem speców", którzy coś do niej dodadzą. Nauczają oni, że Ewangelia może nas wyzwolić jedynie potencjalnie. Po tym, jak zaufamy Bogu i Jego mocy, musimy jeszcze korzystać z pomocy profesjonalnych łamaczy klątw, egzorcystów, proroczych wstawienników, wewnętrznych uzdrawiaczy, psycho-duchowych doradców i innych, tworzących nową klasę duchowych techników. Ci specjaliści są pośrednikami, zagospodarowującymi "pole niczyje" między ludzką duszą a Bogiem. Przy okazji, mimowolnie przyłączają się do duchowych "ochroniarzy" biorących haracz od ofiar swoich kolegów gangsterów.
"Pole niczyje" to tajemny świat duchowy, ukryty przed "zwykłymi" chrześcijanami. Według chrześcijan "niezwykłych", całe nasze życie (zarówno w sensie duchowym, jak i fizycznym) jest uzależnione od procesów zachodzących w tym świecie, a "duchowi wojownicy" posiedli znajomość sekretnych reguł, prowadzących do wolności i sukcesu. Neil Anderson twierdzi, że wielu chrześcijan pozostaje w duchowym zniewoleniu, ponieważ posiadają błędny światopogląd z "wyłączonym środkiem". [28] Nie widzą oni potrzeby toczenia walki duchowej [przynajmniej w omawianym sensie], ponieważ kierują się "zachodnim" sposobem rozumowania. Anderson nie uświadamia sobie jednak (i, oczywiście, nie pisze o tym), że w obrębie chrześcijaństwa funkcjonują dwa różne światopoglądy i obydwa akceptują biblijne nauczanie o realności świata duchowego oraz jego wpływu na ludzi. Anderson promuje światopogląd walki duchowej i po prostu nazywa go "chrześcijańskim". [29] Mówię tak, ponieważ nigdy nie odnosi się on do światopoglądu opatrznościowego, natomiast proponuje czytelnikom terapię "kroków do wolności", wykraczającą poza Boże środki łaski opisywane w Biblii. [30]
Nie podaję w wątpliwość motywów inżynierów dusz. Kiedy byłem jednym z nich, również szczerze pragnąłem pomagać ludziom. Pracowałem dzień i noc, bez żadnej zapłaty czy innych korzyści. Chciałem służyć Bogu i rozszerzać Jego Królestwo. Szczerze wierzyłem, że dobrze mi idzie. Niestety, zwiedzenie, któremu uległem, spowodowało nałożenie na ludzi więzów, zamiast doprowadzić ich do uwolnienia. Nieświadomie przyczyniałem się do pogarszania stanu osób, którym tak bardzo chciałem pomóc.
Na przykład, nauczałem, że jeśli jakiś demon został wypędzony, a osoba uwolniona popełniła jakikolwiek grzech, to w ten sposób z powrotem otwierała drzwi temu samemu duchowi, który przyprowadzał ze sobą siedem innych (nauczanie to opierałem na błędnej interpretacji Ewangelii Mateusza 12:43-45). [31] I tak sam nakładałem brzemiona na barki ludzi przychodzących do mnie po uwolnienie. Jeśli wierzący mężczyzna przychodził, prosząc o uwolnienie od ducha pożądliwości (co zdarzało się często), a potem pożądał jakiejś kobiety, to [zamiast pokutować, przyjąć od Pana przebaczenie grzechów i skorzystać z Jego łaski ku przemianie serca] z przerażeniem czekał, aż szatan pośle w jego stronę demony, które będą go dręczyć - wszak dał im duchowe prawo do powrotu! Wtedy przychodził do mnie po kolejne uwolnienie.
Tego rodzaju nauczanie wpaja w ludzi przekonanie, że ich wolność jest uzależniona od całkowicie bezgrzesznego życia - najmniejszy błąd i demony już są z powrotem! Aby zobaczyć, jak bardzo taka postawa prowadzi do polegania na człowieku zamiast na Bożej łasce, rozważmy słowa Boba Larsona: "Znam ludzi, którym odmawiałem pomocy, dopóki nie dojrzeli w Panu na tyle, żeby szatan już ich nie chciał". [32] Najwyraźniej chodzi [Larsonowi] o to, że jeśli nie jestem wystarczająco dobrym chrześcijaninem, będę wciąż dręczony przez demony. Owocem takiego światopoglądu może być tylko strach lub pycha. Strach w przypadku, gdy uważamy, że nie jesteśmy w stanie być na tyle dobrzy, by dać odpór hordom demonów. Pycha wtedy, gdy uważamy się za tak potężnych i bezgrzesznych chrześcijan, że diabeł boi się nas i nie może nas tknąć. Obydwa efekty (strach lub pycha) biorą się z zaufania człowiekowi zamiast Bogu.
Wnioski
Podstawowym problemem jest tutaj wyznawany światopogląd. Ten, który każe patrzeć na świat przez pryzmat walki duchowej, traktuje całą historię ludzkości jak wielkie pole walki między wierzącymi, a siłami ciemności. Wedle tego paradygmatu Bóg działa wyłącznie poprzez chrześcijan i zrobi tylko tyle, na ile oni Mu pozwolą. Im więcej wiedzy i mocy posiadają, tym lepsze będą efekty w walce z wrażymi zwierzchnościami. Jeśli brakuje im poznania i nie znają technik walki duchowej, zostaną zwyciężeni zamiast zwyciężyć. W tej wojnie będą padać ofiary, a Bóg nie ustalił jeszcze jej ostatecznego wyniku.
Światopogląd opatrznościowy uznaje Bożą suwerenność i władzę nad wszelkimi siłami ciemności. Duchowe moce nie są w stanie skrzywdzić wierzących bez uprzedniego zezwolenia ze strony Boga. To, na co On pozwala, zawsze ostatecznie służy naszemu dobru. Najważniejszą rzeczą nie jest nasza znajomość tajników działania sił ciemności, lecz bliska, osobista relacja z Jezusem dzięki Ewangelii. Prawdziwa walka odbywa się pomiędzy kłamstwem szatana, że człowiek może być jak Bóg, a prawdą Ewangelii.
Wyznawcy światopoglądu walki duchowej zwodzą nas twierdząc, że jedyny wybór leży pomiędzy paradygmatem uznającym istnienie demonów, klątw i rzeczywistych dzieł diabelskich, a "zachodnim" sposobem myślenia zaprzeczającym istnieniu świata duchowego i rzeczywistym działaniu bytów duchowych. Ten dylemat jest fałszywy. Nie dajcie się zwieść. Światopogląd opatrznościowy również zakłada istnienie demonów, upadłych aniołów, klątw, zwierzchności i mocy, podobnie jak dobrych aniołów i obecności Ducha Świętego.
Chodzi raczej o to, czy wierzymy w Bożą suwerenność w stosunku do wszystkich stworzonych bytów i rzeczywistości, czy też uważamy, że Bóg pozwala na to, by cała "wojna duchowa" toczyła się własnym biegiem. Zwolennicy tego drugiego poglądu zakładają, iż Bóg pomoże im dopiero wtedy, gdy zastosują odpowiednie techniki, lecz tak naprawdę nie wierzą w to, że Bóg "ma moc stawić nas nieskalanymi przed obliczem swojej chwały" [Judy 24]. Czy to Bóg ustala ostateczny wynik gry, czy też jest on ustalany przez ludzi i demony?
Uważam, że Bóg za pomocą Ewangelii uwalnia ludzi od wszelkich wrogich sił ciemności, a także w swojej łasce dał wierzącym wszystko, co jest potrzebne do życia i pobożności. Ci, którzy zachowują wiarę, są zbawieni od wszelkiego złego i nie muszą się lękać duchowych zwierzchności całego wszechświata. [od redakcji: "Wiemy, że żaden z tych, którzy się z Boga narodzili nie grzeszy (tzn. nie trwa w świadomym grzechu), ale że Ten, który z Boga został zrodzony, strzeże go i zły nie może go tknąć" - I Jana 5:18]. Środki łaski, dostarczone przez Pana i opisane w Biblii, są wystarczające do zapewnienia nam wolności oraz wzrastania w łasce i Jego poznaniu.
Proponenci światopoglądu walki duchowej chcą nas przekonać do innego myślenia. Ich zdaniem nauki, techniki i duchowe procedury, które były zupełnie nieznane chrześcijanom przez wszystkie stulecia aż do niedawna, są konieczne do uwolnienia się z więzów szatana. Oznacza to, że nasi ojcowie w wierze byli pozbawieni wolności, ponieważ Ewangelia, w którą wierzyli, była niewystarczająca. Przekonując nas o niewystarczalności Ewangelii, ludzie ci sami nakładają na innych duchowe więzy. Sam tak niegdyś czyniłem. Dziękuję Bogu, że wyrwał mnie z tego stanu poprzez prawdę zawartą w Biblii.
Przypisy:
1.Greg Boyd, God at War [Bóg na wojnie] (Downers Grove: Intervarsity, 1997). Dr Boyd definiuje "światopogląd walki duchowej następująco": "Mówiąc szerzej, światopogląd ten jest takim spojrzeniem na rzeczywistość, które koncentruje się na przekonaniu, że dobro i zło, szczęście i nieszczęście oraz inne aspekty życia powinny być interpretowane w większości jako rezultat walki dobrych i złych oraz przyjaznych i wrogich duchów przeciwko nam i sobie nawzajem." (str. 292). Kategorycznie odrzuca on ideę, że siły zła w ostatecznym rozrachunku służą suwerennym celom Boga.
2.Bob Larson, In the Name of Satan - How the forces of evil work and what you can do to defeat them [W imieniu szatana - jak działają siły ciemności i co możecie zrobić, by je pokonać] (Nashville: Nelson, 1996), str. 109.
3.Ibid. 109, 110.
4.Dokumentacja tych nauk znajduje się w artykule "The dishonoring of God in Popular Spiritual Warfare Teachings" [Uwłaczanie Bogu w popularnych naukach walki duchowej] na stronie http://www.twincityfellowship.com/cic/articles/issue48.htm
5.Watchman Nee, The Spiritual Man Vol. 3, (New York: Christian Fellowship Publishers, 1968 - po raz pierwszy publikowane w 1928), 125. Nee identyfikuje "pasywność" jako kluczową drogę umożliwiającą wpływ demonów na chrześcijan. W rozdziale "Droga do wolności" Nee podaje nauczanie bardzo podobne do współczesnych nauk walki duchowej. Jego wpływ na mnie był ogromny.
6.Larson, 48.
7.Ibid. 80.
8.Op. Cit. Nee 90. "Wszelkimi działaniami rządzą prawa (...). Jeśli ktokolwiek spełni warunki niezbędne do działania złych duchów (czy zrobi to świadomie jako czarownik lub medium, czy nieświadomie jako chrześcijanin), to stwarza pole do ich działania w sobie." 90. Tak jak w przypdku współczesnych wersji tego nauczania, jedynym sposobem poznania tych praw jest pozabiblijne objawienie podobne do tych dostarczanych przez Nee.
9.Larson 190.
10. Ibid.
11. Ibid. 208.
12. Ibid.
13. Ibid. 91
14. Ibid.
15. Ibid. 133
16. Ibid.
17. Ibid. 135-137.
18. Ibid. 138.
19. Ibid.
20. Ibid. 138,139.
21. Ibid. 141.
22. Ibid. 142-144.
23. Ibid. 142.
24. Na przykład, weźmy pod uwagę I Król 8:39 "Ty racz wysłuchać w niebie, w miejscu, gdzie mieszkasz, i odpuścić, i wkroczyć, i dać każdemu według jego postępków. Ty bowiem znasz jego serce, gdyż Ty jedynie znasz serca wszystkich synów ludzkich". Zob. Ps. 44:21; Dz.Ap. 15:8; I Jana 3:20.
25. Larson, 205.
26. Proces zmiany był natychmiastowy w tym sensie, że zacząłem od razu nauczać i usługiwać zgodnie z tym wersetem. Mój światopogląd zmieniał się jednak stopniowo aż do roku 1986, kiedy to uświadomiłem sobie, że moje myślenie na temat suwerenności Boga jest niebiblijne i muszę je zmienić. Stało się to za sprawą szczegółowego studium Listu do Rzymian. Światopogląd opatrznościowy zakłada, że Bóg zawsze w pełni kontroluje stworzony przez siebie wszechświat i przeprowadza w nim swoje zaplanowane działania [Ef. 1:11].
27. Ten incydent opisany w Ewangeliach pokazuje, że Jezus jest Bogiem i dlatego ma prawo do sądu o charakterze ostatecznym: "I poczęli krzyczeć tymi słowy: Cóż my mamy z tobą, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?" [Mat. 8:29]. Nauczyciel będący człowiekiem, a jednocześnie przypisujący sobie władzę [dręczenia duchów] będącą wyłączną prerogatywą Boga, stawia siebie na równi z Nim. To jest oczywisty grzech.
28. Neil T. Anderson, The Bondage Braker [Wyzwalający z więzów] (Eugene: Harvest House, 2000) 30-33.
29. Ibid. 33.
30.Ibid. 199-252. Kroki te zawierają określone modlitwy, wyznania, odcinanie się, sprawdzanie list demonów, łamanie klątw pokoleniowych itp. Wynika stąd, że Ewangelia nie ma mocy wyzwolenia spod klątw, od demonów czy innych duchowych problemów, dopóki nie zastosujemy określonych technik. Zamiast prostoty Ewangelii oraz Biblijnych środków łaski Bożej, Anderson oferuje techniki i regułki modlitewne, które "działają". Jest to dowód, że przyjął światopogląd walki duchowej, a nie światopogląd opatrznościowy.
31. Ten fragment wyjaśniam w kazaniu dźwiękowym, dostępnym pod adresem
http://www.twincityfellowship.com/audio/audiomisc/demons.mp3
32. Op. Cip. Larson, 191.
Tłumaczenie: Krzysztof Dubis
Przetłumaczono za osobistą zgodą autora. Tekst oryginalny jest dostępny pod adresem
http://www.twincityfellowship.com/cic/articles/issue48.htm
Copyright (c) Ulica Prosta 2003